Od zawsze dokładamy do pieca "od dołu". Ale można też... "od góry". Nie tylko poprawia się jakość powietrza, ale pozwala to oszczędzić nawet ok. 30% opału i uzyskać o 30% więcej ciepła! Ta technika palenia, by ogrzać dom, nie pociąga za sobą żadnych dodatkowych kosztów finansowych.

Paląc w piecach czymkolwiek, co wpadnie nam w ręce, albo nam zbywa, "krę­cimy na sie­bie bata". Poma­gamy przez to ruchom anty­smo­go­wym głoszącym, że tylko przy­mu­sowa wymiana kotłów w domach zlikwiduje problem. A smog i kop­ce­nie można ograniczyć pro­stą zmianą nawyków - po pro­stu zmieniając technikę palenia. Palimy przez to efek­tyw­niej, bo dym to też paliwo. Koszt jest znikomy, to tylko zmiana nawyków, a ucząc się palenia "od góry" możemy osią­gnąć od razu min. 50% efektu, jaki dałaby wymiana kotła (kosz­t kil­ku­na­stu tysięcy złotych) i droż­szego opału potem.

Popularyzatorką palenia "od góry" i akcji edukacyjnych nt. temat jest radna dr Magdalena Daniel.

Jak palić czysto?

Ogrze­wa­nie węglowe, jeśli jest brudne i uciąż­liwe, to dla­tego, że więk­szo­ści z nas nikt nie pokazał, jak wygląda naprawdę efek­tywne, eko­no­miczne spa­la­nie węgla i drewna. Można je spa­lać - pra­wie lub cał­ko­wi­cie bez dymu - uzy­sku­jąc o ok. 1/3 wię­cej cie­pła i nie jest do tego potrzebna skomplikowana tech­no­lo­gia.

Palenie od góry - jak to robić?

Cały trik w roz­pa­la­niu "od góry" polega na prze­nie­sie­niu war­stwy żaru z dołu, na górę paleniska. Budowa kotła nie zmie­nia się, powie­trze nadal pły­nie spod rusztu ku górze. Jed­nak żar powoli "scho­dzi" ku dołowi - z równą łatwo­ścią jak w pale­niu od dołu wędro­wał ku górze - a dym wydo­sta­jący się z war­stwy zim­nego jesz­cze opału musi przejść przez żar, gdzie ulega prak­tycz­nie cał­ko­wi­temu spa­le­niu. Do komina lecą nie­mal prze­zro­czy­ste spa­liny, a ze spa­le­nia dymu powstaje wię­cej ciepła.

Palić "od góry" można w każ­dym urzą­dze­niu grzew­czym, które ma wlot powie­trza pod ruszt a wylot spa­lin u góry pale­ni­ska. Należą do nich: ogni­ska, ok. 90% domo­wych kotłów, kominki, piece kaflowe i kuchenne, które mają dosta­tecz­nie wyso­kie pale­ni­sko, by zmie­ściła się sen­sowna ilość paliwa.

Prze­bieg całego cyklu pale­nia przed­sta­wia poniższy rysu­nek. Pale­nie "od góry" z przy­czyn tech­nicz­nych jest pro­ce­sem cyklicz­nym: tj. wrzuca się na początku okre­śloną ilość opału, rozpala i czeka do jej wypa­le­nia aby roz­pa­lić od nowa (nie ma zbyt­nio moż­li­wo­ści, by doło­żyć opału od spodu). Choć pala­czowi przy­wy­kłemu do dokła­da­nia może się to wydać kar­ko­łomne, pale­nie bez dokła­da­nia nie jest takie trudne - wymaga jedy­nie zmiany nawy­ków. W szcze­gó­łowej instruk­cji pale­nia od góry opisane jak sobie radzić, gdy trzeba palić "na okrągło".

Roz­pa­la­nie "od góry" odkry­wano na nowo w róż­nych miej­scach i w róż­nym cza­sie. Znali je fiń­scy żoł­nie­rze w czasie wojny sowiecko-fińskiej (1939-1940 rok). Ogni­ska roz­pa­lane przez nich w lasach sposobem "od góry" nie dymiły - nie zdra­dzały więc prze­ciw­ni­kowi pozy­cji oddziału. W latach 80-tych XX. wieku technika posłu­żyła do opra­co­wa­nia czy­stych i efek­tyw­nych pie­cyków kuchen­nych dla ludności Afryki (TLUD). W pierw­szej deka­dzie XXI wieku w RPA pro­wa­dzono kam­pa­nię na rzecz palenia w ten sposób. W Pol­sce, pale­nie "od góry" od lat było sto­so­wane w pie­cy­kach typu "koza" oraz zale­cane w instruk­cjach obsługi kotłów mia­ło­wych z nadmu­chem.


Dostępne wyniki badań nauko­wych z zagra­nicy (np. Szwajcaria, Norwegia) poka­zują, że roz­pa­la­nie "od góry" obniża emi­sję pyłów (tzw. PM10 i PM2.5) co naj­mniej o 50%. Pyły te, to w najwięk­szej mie­rze cząstki nie­spa­lo­nego paliwa: opary smół i sadza. Im mniej powstaje dymu, tym mniej­sza jest emi­sja pyłów. Podob­nie wygląda to w przy­padku kotłów podaj­ni­ko­wych. Ich bar­dzo niskie wskaź­niki emi­sji pyłów – ok. 90% mniej niż z kotła zasy­po­wego – są efek­tem bezdym­nego spalania. Kosztem spalania "od góry" jest... zmiana nawyków. Przy­nosi przy tym oszczęd­ność opału.

Palenie "od góry" już pra­wie dzie­sięć lat jest inten­syw­nie szerzone w Pol­sce. Sto­so­wane w prze­róż­nych kotłach, nie ujaw­niło przy tym żadnych, nie­znanych problemów. Jest sze­roko pro­mo­wane w Euro­pie Zachod­niej na szcze­blu regio­nal­nym i pań­stwo­wym.

Zagrożenia.

O ile sama metoda nie jest zagro­że­niem, to jed­nak przy jej samo­dziel­nym sto­so­wa­niu trzeba zacho­wać dużą ostroż­ność. Mogą się bowiem ujaw­nić zagro­że­nia wyni­ka­jące z błę­dów w budo­wie lub zanie­dbania w utrzy­ma­niu insta­la­cji grzew­czej, komina i samego kotła, które dotąd nie dawały obja­wów. To, na co trzeba zwró­cić uwagę przed pierw­szym roz­pa­le­niem "od góry", zostały dokład­niej opi­sane w szcze­gó­ło­wej instruk­cji pale­nia "od góry".

Głów­nym ryzy­kiem przy roz­pa­la­niu "od góry" jest wsy­pa­nie jednorazowo więk­szej ilo­ści węgla/paliwa. Jeśli kocioł jest bar­dzo nie­szczelny, to po roz­pa­le­niu cało­ści może dojść do gwał­tow­niej­szego niż zwy­kle wzro­stu tem­pe­ra­tury, a nawet zago­to­wa­nia wody (w popraw­nie wyko­na­nej insta­la­cji nie jest to groźne, ale lepiej tej sytu­acji uni­kać).

Naj­waż­niej­sza jest względna szczel­ność dol­nych drzwi­czek i popiel­nika. Poza tym:

- wszyst­kie drzwiczki powinny mieć uszczel­nie­nie ze sznura szkla­nego, wymie­nianego cho­ciaż raz na 2 lata albo - lepiej - gdy tylko sznur się wygnie­cie i prze­sta­nie dobrze uszczelniać należy go wymienić,

- klapka w dol­nych drzwicz­kach powinna domy­kać się szczel­nie, a jeśli nie przy­lega równo, to trzeba ją doszli­fo­wać. Klapki tej niczym się nie uszczelnia!

- w kotle z rusz­tem rucho­mym warto spraw­dzić miej­sce przej­ścia jego mecha­ni­zmu przez obu­dowę — zwy­kle wymaga ono doszczel­nie­nia, by kocioł nie łapał tą drogą powietrza.

W porów­na­niu z pale­niem "od dołu" efekty palenia małymi porcjami lub palenia kroczącego - opisane poniżej - są zde­cy­do­wa­nie lep­sze. W obu przypadkach nawet wsy­pa­nie dużej ilo­ści świe­żego opału nie spo­wo­duje zdu­sze­nia żaru i dłu­go­trwa­łego kop­ce­nia. Nie trzeba zmie­niać przy­zwy­cza­jeń w kwe­stii dokła­da­nia, jedy­nie wyko­nuje się je nieco inaczej.

Inną techniką jest palenie małymi porcjami. Wystar­czy mini­malna zmiana nawy­ków, aby tra­dy­cyjne pale­nie “od dołu" uczy­nić zno­śnym. Wście­kłe kop­ce­nie przy tym sposobie palenia jest efek­tem wrzu­ca­nia zbyt wiel­kiej por­cji paliwa na zbyt małą por­cję żaru. Naj­pro­ściej więc będzie pozbyć się kop­ce­nia, dokła­da­jąc paliwo mniej­szymi porcjami.

Co to jest palenie kroczące? Pale­nie kro­czące można nazwać pale­niem od boku, ponie­waż w tym przy­padku żar wędruje w pozio­mie. Umoż­li­wia cią­głe pale­nie z dokła­da­niem, ale kosz­tem nie cał­kiem czy­stego spa­la­nia - wciąż jed­nak o niebo lep­szego niż przy zasy­py­wa­niu żaru grubą war­stwą świe­żego paliwa.Pale­nie kro­czące roz­po­czynamy od roz­pa­le­nia niewiel­kiej ilo­ści opału na rusz­cie. Gdy porząd­nie się roz­ża­rzy, prze­gar­niamy żar na tył kotła, a obok żaru dosy­puje się świeżą por­cję opału, tak by sty­kała się z żarem bokiem, ale go nie przykrywała.

Świeży opał nie jest gwał­tow­nie pod­grze­wany, jak przy pale­niu od dołu, gdyż gorące spa­liny nie prze­la­tują przez jego war­stwę. Zamiast tego, żar pomału obej­muje nową porcję, a uwal­niane z opału sub­stan­cje lotne mają szansę spa­lić się w wyso­kiej temperaturze. Zanim cał­ko­wi­cie się ona wypali, gdy na rusz­cie jest jesz­cze roz­sądna ilość żaru, całą pro­ce­durę zaczyna się od początku. Prze­gar­niamy pozo­stały żar, by usu­nąć popiół i zgar­niamy go na tył rusztu, po czym z przodu dosy­pujemy nową por­cję opału.

W porów­na­niu z pale­niem "od góry" ta technika jest nie­znacz­nie szkodliwsza dla powietrza, bowiem nie wszyst­kie sub­stan­cje lotne uwal­niane z opału prze­cho­dzą przez żar i są spalane. Jest jed­nak zdecydowanie lep­sza w stosunku do tradycyjnego palenia "od dołu" - nasy­pa­niu takiej samej ilo­ści węgla pro­sto na żar. Dla­tego jeśli polecane pale­nie "od góry" z jakie­goś powodu jest nie­wy­godne w sto­so­wa­niu, to zde­cy­do­wa­nie warto palić spo­so­bem "kro­czą­cym".


Przej­ście z kop­ce­nia na efek­tywne spa­la­nie przy­nosi oszczęd­no­ści ok. 30% opału, czyli kwoty idące w setki, jeśli nie tysiące zło­tych rocz­nie! Sprawdź, ile opału potrze­buje twój dom gdy spalasz efek­tyw­nie i porów­naj ze swoim zuży­ciem — dowiesz się, ile z grub­sza możesz zaoszczędzić?

Kto może tak palić?

Opi­sane roz­wią­za­nia doty­czą kotłów i pie­ców, w któ­rych jedyny wylot spa­lin znaj­duje się u góry pale­ni­ska (tzw. gór­nego spa­la­nia) lub takich, gdzie są dwa wyloty spa­lin (górno-dolnych, które po pozo­sta­wie­niu tylko gór­nego wylotu staną się kotłami gór­nego spa­la­nia) - wszystkie razem sta­no­wią ok. 90% tych, które ogrzewają pol­skie domy.

W kotłach z jedy­nym wylo­tem spa­lin - u dołu, przy rusz­cie - zawsze należy roz­pa­lać na ruszcie i sy­pać paliwo na wierzch. To jest pra­wi­dłowy spo­sób pale­nia, bo obieg spa­lin jest odwró­cony, więc całość działa tak jak fabryczny kocioł z wylo­tem spa­lin u góry, roz­pa­lony od góry.


Pro­jekt roz­po­rzą­dze­nia Mini­ster­stwa Roz­woju usta­la­jący mini­malne wyma­ga­nia emi­syjne dla kotłów wpro­wa­dza­nych do sprze­daży na pozio­mie 5. klasy, jest teraz na eta­pie kon­sul­ta­cji spo­łecz­nych. Roz­po­rzą­dze­nie mia­łoby wejść w życie od 2018 roku. Nawet jeśli nie wej­dzie, to w 2020–22 roku nasta­nie euro­pej­ska dyrek­tywa eco­de­sign, która przy­nie­sie podobne skutki, czyli usu­nie z ofi­cjal­nego obrotu wszystkie kotły poni­żej 5. klasy. Kilka woje­wództw (dolnośląskie, śląskie i małopolskie) już przy­mie­rza się do uchwał anty­smo­go­wych - w Mało­pol­sce skończy się najprawdopodobniej na obo­wiąz­ko­wej wymia­nie wszyst­kich kotłów na kotły 5. klasy w hory­zon­cie kilku lat, np. do 2023 roku. To ozna­cza, że za chwilę, jedyne dostępne kotły węglowe (gdy wej­dzie wymóg 5. klasy) będą kosz­to­wały ~ 10.000 zł., a opał do nich – 1000zł. Wszy­scy będziemy przy­mu­sowo palić bez dymu, ale drogo i w drogich piecach.

Czy dym komuś szkodzi?

Dym nie jest nie­win­nym zapasz­kiem, który drażni tylko noz­drza. Jest szko­dliwy dla tego, co go pro­du­kuje, i dla tych, co go wdy­chają. Co naj­mniej na dwa sposoby.
Po pierw­sze: dym jest naj­bar­dziej kalo­ryczną czę­ścią paliwa. I to nie mar­nym dodat­kiem, ale pod­sta­wo­wym skład­ni­kiem! Jest go ok. 30% w węglu kamien­nym i aż ponad 70% w drewnie! Kop­ce­nie powo­duje więc, że znaczną część nie­ta­niego prze­cież paliwa, "wyrzu­ca się" bez pożytku przez komin. Gdyby przy każ­dym kotle zamon­to­wać urzą­dze­nie poka­zu­jące, jaki pro­cent paliwa ogrzewa dom, a ile uchodzi przez komin, to wielu pala­czy prze­ko­nałoby, że nie robią dobrze.

Po dru­gie: dym jest rako­twór­czy. Pala­cze papie­ro­sów umie­rają na raka płuc nie z powodu niko­tyny, ale przez wdy­cha­nie składników spalania, jaki nie­sie dym papie­ro­sowy. Dym z drewna i węgla nie różni się od niego zna­cząco skła­dem. Jedy­nie działa wol­niej, bo wdy­chamy go w dużym rozrzedzeniu.