Żegnamy Przyjaciela, ś.p. Stefana Matwiejczyka, "arystokratę ducha" i "ambasadora kultury, szlachetności i dobroci", "dźwigającego na swoich ramionach sprawy wszystkich bezdomnych, głodnych, samotnych". Tak o Zmarłym, radnym Rady Miasta Siedlce i prezesie Polskiego Komitetu Pomocy Społecznej mówił ks. kanonik Janusz Wolski podczas Mszy Świętej pogrzebowej.
Stefan Matwiejczyk pochowany został 19 sierpnia na Cmentarzu Komunalnym przy ul. Janowskiej w Siedlcach. Wcześniej, o godz. 11.00 ks. kanonik Janusz Wolski, proboszcz parafii pw. Ducha Świętego i duszpasterz bezdomnych w naszym mieście, przewodniczył Mszy Świętej pogrzebowej w kościele pw. Świętej Teresy od Dzieciątka Jezus przy ul. Garwolińskiej. Zgromadziła ona Najbliższą Rodzinę, władze samorządowe z prezydentem Miasta Wojciechem Kudelskim i wiceprezydentami: Anną Sochacką i Jarosławem Głowackim oraz radnych Rady Miasta z przewodniczącym Henrykiem Niedziółką. Kościół wypełnili podopieczni ś.p. Zmarłego, bezdomni, samotni, którym poświęcił ponad 60 lat swojej pracy i życia. Obecni byli też parafianie kościoła pw. Św. Teresy, który budował Stefan Matwiejczyk oraz pracownicy Polskiego Komitetu Pomocy Społecznej i pozostałych organizacji społeczno-charytatywnych, z którymi współpracował.
Homilia ks. Wolskiego była – jak sam to ujął – opowieścią o życiu Zmarłego. - Dlaczego przy śmierci trzeba milczeć? – tym pytaniem i przypowieścią znajomego księdza nt. tajemnicy śmierci, rozpoczął homilię duszpasterz. – Bo pogrzeb jest naszym, ludzkim milczeniem wobec tajemnicy Boga i tajemnicy wiary. Jednak sam pogrzeb nie jest milczeniem Boga - jest adoracją wielkiego miłosierdzia Boga wobec naszego Zmarłego. Zmarły Stefan jest już z Bogiem. – Już jesteś, czekałem na Ciebie – mówi do niego Bóg. Może być tak, że teraz wychodzą na jego powitanie aniołowie, wszyscy święci i najbliższa, zmarła rodzina Pana Stefana. Tam, w niebie, cieszą się, jest pewnie wesele na jego powitanie, a aniołowie grają jak w Boże Narodzenie – snuł swoją opowieść "o życiu po życiu" ks. Janusz Wolski. Wspomniał też o ostatnich dniach i chorobie Zmarłego, bezradności lekarzy, o jego codziennej pracy, drodze z domu do biura, do noclegowni, zmaganiach o chleb, pieniądze i datki, by bezdomni i samotni mieli dach nad głową, a uboższe dzieci wyprawki do szkoły, bądź paczki w Boże Narodzenie. – Nie zawiódł nikogo, jeżdżąc w deszcz, w śnieg, codziennie na tym lichym rowerze, zawsze elegancki, o twardym uścisku dłoni. Z taką siłą, wewnątrz, w tym granitowym organizmie rozwijało się jednak coś - choroba - co rzuciło go w ramiona Boga – nie bez smutku i rozpaczy kontynuował ks. Wolski. – Dobrze było być Jego przyjacielem. Każdy czuł, że bierze udział w czymś, co było w p. Stefanie ciepłe, piękne, dobre i takie arystokratyczne. Bo to był arystokrata ducha. Unikał plotek, animozji, o wszystkich lubił mówić dobrze. Był ambasadorem kultury osobistej, szlachetności i dobroci. Więcej, był ambasadorem wiary. Zawsze na pierwszym miejscu najważniejsza byłą dla Niego rodzina, potem Jego podopieczni, a na trzecim miejscu Miasto i jego mieszkańcy. Miał samych przyjaciół, każdy kto go znał, mówił o nim ciepło i serdecznie. Jestem pewny, że spogląda teraz na nas razem z Bogiem, przechadzając się z Nim po niebieskich ogrodach. Jego życie było nieustanną służbą, bo to był miłosierny samarytanin. Dźwigał na swoich ramionach sprawy wszystkich bezdomnych głodnych, samotnych. Do zobaczenia w niebie. Idziemy tam za Tobą - pójdziemy do Ciebie naśladując Ciebie i Twoje dzieła. Będziemy się uczyć śladów odchodzącego Przyjaciela – zakończył ks. kanonik Janusz Wolski, współpracujący ze Zmarłym dla dobra bezdomnych i samotnych w Siedlcach.
W imieniu parafian Zmarłego pożegnał proboszcz parafii pw. Św. Teresy od Dzieciątka Jezus ks. proboszcz o. Franciszek Bok OMI. Zmarłego żegnali też przedstawiciel Caritas Polska w Siedlcach oraz współpracownicy z Polskiego Komitetu Pomocy Społecznej w Siedlcach.
Prezydent Wojciech Kudelski przypomniał koleje życia Zmarłego, począwszy od urodzenia na Wołyniu i doświadczenia głodu w latach wojny, do ostatnich lat i działań w Radzie Miasta, w której to zawsze - przez ponad 20 lat - zabiegał, by w każdym budżecie Miasta zapewnione były pieniądze na pomoc społeczną. – Potrafił być skuteczny i sprawny organizacyjnie, zawsze miał dar dobrej energii – wspominał prezydent Kudelski. – Znajdował materace, łóżka dla ubogich. Moglibyśmy zrobić z Nim jeszcze wiele dobrego. Postaramy się jednak kontynuować Jego dzieło, choć jeden człowiek nie da temu rady. Jego działalność pokazuje i każe nam pochylić się nad każdym ubogim. Dziękujemy za Niego, za Jego życie – zakończył prezydent Siedlec. – Trudno jest rozstać się z kimś, kto był jednym z nas, kto był tak wybitną osobowością, a tylko takie zostawiają – tak jak Zmarły – pustkę w społeczności, w której żyją. – w imieniu własnym i wszystkich radnych za przebytą wspólną drogę, i za obecność, dziękował Rodzinie przewodniczący Rady Miasta Henryk Niedziółka.
Zmarły życzył sobie, by pieniądze zamiast na kwiaty podczas Jego pogrzebu, zebrane zostały i przeznaczone na rzecz potrzebujących i bezdomnych. Tak też się stało - ofiary zebrane podczas mszy pogrzebowej trafiły na ten cel.
aut.JiC